"Kostek" - Gdynia 26 Maja 2012



miejsce: Gdynia
impreza goszcząca eliminacje: Konwent Planszowy w Katoliku Kostek II
termin: 26 maja 2012 roku (sobota), od godziny 12:30 do godziny 15:30
liczba uczestników: 12

nagrody:
1 miejsce – Qwirkle
2 miejsce – Pan tu nie stał
3 miejsce – Zbuduj swoje miasto

podium:
1 miejsce – Mateusz Hajdel
2 miejsce – Krzysztof Moskot
3 miejsce – Jan Piotrowski

Kostek był dla nas jak do tej pory zdecydowanie najbarwniejszym etapem eliminacji. Po pierwsze rozpoczynał kilkudziesięciogodzinny maraton z Qwirklami, który miał się zakończyć dopiero następnego dnia koło godziny 18:00 w Łodzi. Po drugie wymagał nie lada wyprawy – kilkugodzinnej jazdy rozklekotanym samochodem nad morze, w zupełnie nieznane nam rejony, po 5-godzinnym śnie i pobudce o 4:00 nad ranem. Po trzecie – na miejscu czekała nas niespodzianka – po przebytej trasie okazało się, że do samochodu nie zapakowaliśmy siatki z nagrodami i dyplomami uczestników. Jak więc widać zapowiadał się nam turniej z prawdziwymi przygodami…

Mogłoby się wydawać, że z takim startem eliminacje do Mistrzostw Polski w Qwirkle w Gdyni zakończą się katastrofą na miarę braku odpowiedniej liczby żetonów w Stanie 51. Na szczęście nic takiego się nie stało, a kryzys nagrodowy udało się szybko zażegnać z pomocą wydawcy Qwirkle – G3 oraz lokalnego sklepu z planszówkami Świat gier. Sklep zgodził się mianowicie na prośbę G3 dać nam 3 gry, które potem wydawca miał sklepowi odesłać.

Po przeżytych chwilach grozy i zażenowania, zaczęliśmy się rozglądać po okolicy. Okazało się, że Kostek odbywa się w sali gimnastycznej, która jest umiejscowiona na drugim piętrze szkoły. Było to dla nas nieco osobliwe – widzieliście kiedyś salę gimnastyczną na drugim piętrze? Nie? No właśnie… Po szkole chodziło sporo uczniów w galowych strojach – pewnie odbywały się tam jakieś egzaminy. Jednak uczniowie to naród leniwy i niewielu z nich trafiało koniec końców na imprezę – zapewne przez to że musieliby wejść na drugie piętro ;)

Problemem okazała się być również pogoda. Było przepięknie – świeciło słońce i było ciepło, acz nie za gorąco. Wprawdzie miało padać (gdyby padało, taka pogoda stałaby się już qwirklową tradycją), ale meteorolodzy najwidoczniej się pomylili, nie pierwszy raz zresztą. Dodatkowo był Dzień Matki… Kto w taki weekend będąc nad morzem chciałby się tłuc do jakiejś szkoły zagrać w planszówki? Garstka geeków zapewne…

Okazało się, że owa garstka geeków była jednak całkiem spora, a większość stanowiła tutejsza młodzież. Serce roście, kiedy widzi się licealistów i gimnazjalistów, którzy zamiast łupać w Diablo III, przesuwają mało gustowne kosteczki z Throught the Ages z wypiekami na twarzy.

Ten widok pozwolił nam sądzić, że na nasz turniej przyjdzie jednak odpowiednia liczba osób, aby móc go w ogóle rozegrać. Mieliśmy rację. O godzinie 13 zjawiło się 12 osób gotowych do walki. Ze względu na to, że po raz pierwszy nie musieliśmy rozgrywać partii preeliminacyjnej, tylko od razu rozlosowaliśmy pary, zdecydowaliśmy się zrezygnować z zegarów szachowych.

Eliminacje przebiegły spokojnie w atmosferze luźnej zabawy. Nikt nie stresował się upływającym czasem (w tym również organizatorzy ;) ), bo na szczęście tym razem mieliśmy go w nadmiarze. Połowa uczestników eliminacji stanowili uczniowie, połowa ludzie, którzy już zdążyli opuścić mury liceum. Co warto podkreślić, do finału eliminacji trafiło dwóch uczniów i tylko jedna osoba dorosła. Aby przerwać sielankową atmosferę i przyzwyczaić zwycięzców do tego, co czeka ich w finale, kazaliśmy im grać z zegarami szachowymi. Nasz plan z początku się powiódł – finaliści zareagowali lekkim przerażeniem. Później jednak wszystko poszło gładko i nasz niecny plan popsucia atmosfery spalił na panewce…

Już po wręczeniu nagród, kiedy mieliśmy się zbierać, wpadliśmy na poniekąd szalony pomysł (w końcu czekało nas jeszcze 5 godzin jazdy samochodem) – skoro już jesteśmy nad morzem, trzeba pójść na plażę i zjeść świeżą rybkę na obiad! I tak też zrobiliśmy. Poszliśmy na plażę, zamoczyliśmy nogi w wodzie, która okazała się być strasznie zimna, zmarzliśmy spacerując brzegiem morza, a następnie zjedliśmy rybkę – może niekoniecznie świeżą, ale całkiem dobrą :)

W Poznaniu byliśmy około 23:00… Byliśmy zmęczeni, ale jak zwykle szczęśliwi, choć w perspektywie mieliśmy kolejny dzień ciężkiej pracy – turniej eliminacyjny w Łodzi…

Chcieliśmy serdecznie podziękować:

− sklepowi Świat gier za pomoc w rozwiązaniu nagrodowego problemu,
− Soluslupusowi za świetny kontakt mailowy i pomoc w zorganizowaniu się na miejscu imprezy